różności....
Nie wiem ile zdażę nadrobić bo łapię jakis net chyba od dobrego sąsiada, ale coś tam skrobnę... weekend minął bardzo pracowicie... rączki mamy już do kolan ... ja na sprzątaniu i sprzataniu i sprzataniu.... kurz jest wszech obecny... płytki w salonie w ogóle nie mają koloru brąz... ciagle są szare... po umyciu wygladaja fajnie może przez dziesięć minut... do tego po całym domu (i podwórku) leżało pełno foli, jakiś gąbek reszty styropiany, worków po fugach resztek płytek ...nazbierałam śmieci kilka worów i na piątek zamówiłam kolejny kontener na śmieci... mam nadzieję, że tym razem ostatni... a mężuś pomalował sufity w pokojach i teraz czas na kolorki... na razie kolorki wybrał sobie tylko Michaś a na nas przyjdzie kolej...
i żeby nie było wpisu bez foteczek, to ostatnio dostałam małą nagrode w pracy i kupiłam sobie prezent a są nim talerze do nowego domku... wcześniej jak jechaliśmy tam na weekend to jedliśmy na plastikach ( czuliśmy sie jak na kampingu) a teraz mamy prawdziwa zastawę:))) i już jest jak w domu:))))
luminarc carine white:) zdjęcia pożyczone z internetu...
pozdrawiam zaglądających ... lecę zobaczyc co tam u Was:))) pa... do nastepnego złapania internetu....