walka z betonem.... po raz drugi....
Wpis też już z trochę zaległy, ale nie chciałam tak dzień po dniu dodawać po kawałku a cała operacja trwała dwa tygodnie i wpis trochę poczekał, ale teraz dodaję..... już beton z przed domu skuliśmy i teraz leży pod garażem... ale jeszcze z boku domu przy wylewaniu wieńców pan resztkę z gruchy wylał tak, że sporo było u naszego sąsiada... i trzeba było to posprzątać... i tak mój mężuś wypożyczył taki ogromny młot i przez dobre półtora tygodnia kuł beton ...
i wywoził pod duży taras, pod okno tarasowe z tyłu domu z salonu....
jedna też taka góra betonu została nam wylana w ogrodzie...
i ktoregoś dnia patrzymy a dwie działki dalej pracuje koparka... wołam męża i mówię leć poproś faceta, niech za flaszkę przyjedzie i to przeżuci... dla niego to kilka minut a dla nas kolejne dni cięzkiej pracy... i pobiegł... pan przyjechała i w kilka minut posprzatał nam teren...
i mały taras teraz wygląda tak... pierwszy słupek 2 metry, szerokość tarasu, drugi słupek 4 metry granica działki....
a duży taras jest coraz większy....
trochę lepiej już wokół domku, ale i tak bez kostki panuje jeszcze spory bałagan... ale powoli i to się zrobi.... dobrej nocki....