najgorszy dzień....
Mam 30 minut zanim wyjdę na wywiadówkę... ale muszę napisać o najgorszym dniu bo tak się popłakałam z bezsilności... Przyjechał piec.... pan zjawił się o godzinie 10tej.... miał być o 11tej... powinnan się cieszyć...zadzwonił do mnie, że na budowie nikogo nie ma... wiedziałm, bo murarze mieli być między 11tą a 12tą.... a pan mówi, że poczeka a ja mam po kogoś zadzwonić.... no to dzwonię najpierw córcia.... ale jak na złośc dzisiaj do szkoły nie pojechała autkiem tylko autobusem.... znajomi na wyjazdach... a murarze nie odbierają.... po pół godzinie pan chce odjechać... błagam.... murarze dalej nie odbieraja... ale ja wiem, ze Oni w pracy nie odbierają tylko pracują... więc wysyłam smsa żeby chociaż dali znać o której będą... po 15 minutach przychodzi odpowiedź, że zejdzie im do 13tej.... dzwonie do pana... moze pan zrzuci ten piec a ja za transport 200 złotych przeleje na konto... muszą zadecydowac w firmie transportowej.... niestety tam nie chcą się zgodzić bo ktoś musi pokwotować odbiór.... dalej obdzwaniam znajomych a pan się niecierpliwi.... minęła 12ta... wpadłam na genialny pomysł.... może zadzwonię do hurtowni, w której brałam to bloczki.... jest niedaleko... odbiera żona szefa.... wszyscy mi mówili, żeby z nią nie rozmawiać... ale szefa nie ma... więc tłumaczę, że na placu stoi auto, że ktoś musi podpisać kwit odbioru i jeszcze mi pożyczyć te 200 złotych i zapłacić panu.... i pani mówi, że OK... zaraz podjedzie któryś z chłopaków.... więc uradowana dzwonię do pana i mówię, ze zaraz ktoś podjedzie... a pan do mnie, ze czekał równo do 12tej a teraz to już jest 25 kolometrów dalej.... błagam pana, zeby zawrócił.... z oporami, ale się zgodził...... dzwoni za jakieś pół godzinki, że piec zrzucił ale nie ma wydac z 200 złotych.... do zapłaty z kilometrów wyszło 193... niech pan bierze napiwek i dziekuję.... po tym wszystkim tak się poryczałam z takiej bezsilności... człowiek daleko od budowy .... nie ma jak wyjść z pracy... zanajomi zajęci.... a pomoc przyszła od zupełnie obcych ludzi.... zaraz wysłałam smska do hurtowni.... że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.... tyle się na nich naklełam za ich nieterminowość... zresztą zrezygnowała z tej hurtowni już po SSO... a jednak mogłam liczyć na ich pomoc.... oczywiście zaraz po pracy zawiozłam wódeczkę dla szefa i dobre winko dla żonki..... i tak już bym chciała zobaczyć nasze cudeńko mąż pojechał na działeczkę zobaczyć czy murarze dojechali, czy wnieśli ten piec... czy nie zniknął jak tak sobie stał przed domem.... a ja zobaczę chyba dopiero jutro :)))) miłego wieczorku ja idę teraz na wywiadówkę... ale może zajrzę jeszcze wieczorkiem... zobaczę ile mi zejdzie w szkole... pa....