okna... kolejny raz...
Wiem, że już nudzę z tymi oknami... ale po raz kolejny był pan... i przywiózł zaślepki....
do jednego okna zamontował... do drugiego niestety sie połamaly i czekamy aż przyjadą nowe:)))
poźniej przyszedł czas na naprawę tego obniżonego okna
pan przykręcał, śruby, później odkręcał, później wykonał ze sto telefonów do firmy, później znowu rozkręcał a później całe mocowanie ukręcił... i okno wypadło... no i nie da się naprawić... czekamy na nowe skrzydło okienne....
no więc pan zabrał się za listwy...
na początku szło nawet całkiem nieźle...
a później to już było krzywo...
a na końcu pan przyciął listwę i zamontował...
jak to zobaczyłam to powiedziałam, że tak tego nie odbiorę to pan powiedział, że jest zmęczony i inaczej tego nie zrobi....
na końcu podsunął mi do podpisania zlecenie naprawy okien... czytam a tam zalecenie... "sprawdzić, czy kafle pod oknem są położone równo" ... cholera mnie wzięła... skreśliłam to wszystko i napisałam... pod oknem nie mam płytek, bo nie da się ich tam połozyć, bo okno opiera o wylewkę i podpisałam się.... a płytkarzom kazałam położyc płytki pod oknem, bo nie wiadomo ile będziemy czekali na naprawę.... a teraz okno jest podniesione i zamknięte na stałe... a włściwie nie domknięte.. więc będzie trochę ciągnęło po nózkach:)
i na tym dzisiaj kończę ... mam dość... idę do wanny... miłego wieczorku i dobrej nocki....