no i jestem....
Miałam na 3 dni iść na badania do szpitala, przetrzymali mnie tam dwa tygodnie a na blogu same zaległości.... a takie miałam plany... miałam na bieżąco opisywać co tam z nasza kostką... miałam 17 października dodać wpis, że mieszkamy rok i zrobić takie małe podsumowanie... no więc nadrabiam.... ale tak na szybko, w wilekim skrócie....
rok w naszym domku minał tak szybko ... z pomieszczeń mamy gotowy wiatrołap i ubikację na dole, w pokojach Małgosi i Michałka brakuje tylko firanek, w górnej łazience luster i oświetlenia a na dole w jadalni oświetlenia i firanek a w salonie oświetlenia, firanek i do wymiany kanapy, no i kiedyś jakis dywanik by się przydał.... reszta dalej czeka na zrobienie... ale mieszka się cudownie ....
a kostka.... dzisiaj załączę foteczki jeszcze z tego dnia jak byłam w domu a panowie kładli rury, a później muszę pooglądać jakie foteczki napstrykali moi panowie i jakoś to posegregować....
z rynien wodę odprowadzamy do tego nieszczęsnego rowu, który mamy przed domem... tym razem zdążyłam uwiecznić jak panowie kładą rury ...
i wszystko wyglada coraz fajniej...
i jeszcze mam jedną foteczkę... w pewnym momencie patrzę a pan z koparki stoi i rozmawia przez telefon... a ja płacę za godziny... to szybko go wykorzystałam... rozsypał cześć tej zalegającej w ogrodzie góry ziemi i wyrównał teren tam gdzie, ma stanąć wiata na drewno i ma być przesunięty ten blaszany garaż...
panu to zajęło 10 minut a mój mąż przez kilka tygodni śmigał z taczką i narobil się a ziemi jakby nie przybywało...
no a później szara rzeczywistość nastała, jeszcze w szpitalu między badaniami wisiałam na telefonie, bo kostka nie dojechała, bo cementu brakowało... mąż wyjechał, Michasiek co chwilę nocował u kogoś innego, ale na szczęście juz jestem w domu... powoli nadrobię zaległości w pisaniu a teraz lecę nadrabiać zaległości w czytaniu... lece do Was :)))) dobrej nocki!