historia blaszanego garażu
Dzisiaj wpis ze zmagań z przestawiana blaszanego garażu ... po tym wszystkim moje kochanie powiedziało, że ma dosyć... ale mam nadzieję, szybko to wyczerpanie minie, naprawdę ciężko moi chłopcy pracowali...... ale od początku...
jak już kiedyś pisałam, nie chcemy się pozbywać blaszanego garażu, a więc trzeba było przygotować miejsce gdzie ma garaż stanąć i później (czytaj jak będzie kasa), nad wszystkim chcemy wybudować wiatę podobną jak na blogu "marfinowcy".... nawet tam kiedyś napisałam, że podpatrzę pomysł, tylko u nas ma być odwrócona o 180 stopni...
i tak wyrównanie terenu i ułożenie obwodu z pozostałych po fundamentach bloczków...
póżniej mężuś wyłożył tam folię i pozostałe siatki zbrojeniowe i zaczęło się wielkie sprzątanie działki... razem z synkiem zbierali cały porozrzucany gruz i układali...
i jeszcze cały czas moje kochanie mówił, że mam nie robić fotek i ich nie dodawać, bo to jedna wielka prowizorka, a ja że przecież nie budujemy kolejnego domu, tylko utwardzamy plac:)))))
a później już zalewanie i wydawało by się, że pójdzie prosto bo panowie od kostki zostawili betoniarkę... jednak betoniarka okazała się zepsuta, teraz już wiem, czemu po moich telefonach nie przyjechali po sprzęt i meżuś mieszał beton w taczce... zalewał... a ja trochę gladziłam i później pomagał Misiek....
i kolejny etap....
a wczoraj mimo ogromnego upału, moi kochani faceci w dwójkę, przy wykorzystaniu kilku desek i własnej siły przeniesli garaż na swoje miejsce....
no i wczoraj miała przyjechać koparka, zacząc równać teren wokół domu, niestety zepsuła sie i dalej mamy brzydko....
i tyle nowości... ja dalej walczę z ogrodem, ale to znowu dodam jakiś większy wpis... pozdrawiam zaglądających!