nocka w swoim domku....
Dodałam ostatni wpis.... minęła godzinka i Michaś dopiero się przyznał, że boli Go noga... zaglądam a noga dwa razy większa i pojechaliśmy do szpitala... tam spędziliśmy pół nocy, najpierw w kolejce do lekarza, żeby ten powiedział, że trzeba zdjęcie rtg później na zdjęcie, później znowu lekarz a później... gipsownia... i tak mamy w domciu posiadacza gipsu na lewej nóżce....
ale od początku wakacji obiecywałam Michasiowi, że spędzimy noc w naszym nowym domku i w piąteczek taka noc nastapiła.... relacja będzie tylko zdjęcia kiepskie bo zapomniałam aparatu i został tylko telefon... a więc w piątek była pierwsza kolacyjka ugotowana na miejscu....
było leczo z własnej cukinii, do tego mięsko i papryczka.... i niezapomniane wrażenie... a zapachy w całym domu... cudnie....
i kolejny raz stwierdzam, że prowizorki są najlepsze... a moja kuchnia spełniła swoją rolę;))))
później nadeszła nocka.... i tutaj fotki z pokoju Michasia...
a w sobotę był obiadek z dodatkiem też z ogródeczka.... swoja fasolka szparagowa...
niezapomniane chwile.... cudne uczucie.... tylko nic mi się nie śniło... a tak chciałam, żeby mi się przyśniło, że np. wygrywam w lotto.... może by się spełniło.... a tu nic.... i podsumowując... mogła bym tam już zamieszkać na stałe... nawet w takim stanie jak jest domek teraz.... oj... a tu znowu trzeba by było wracać do bloku..... ... pozdrawiam zaglądających... milutkiej niedzieli... a ja lecę do kuchni a w przerwach będę Was odwiedzała:)))