trochę nerwów.... niezla przygoda...
Nadrobiłam zaległości w odwiedzinach... dzisiaj jestem na innym komputerku więc nie mam foteczek zgranych na komputer stacjonarny... a więc będzie wpis bez zdjęć... i tak do górnej łazienki trzy dni trwały dyskusje co do fugi... ja chciałam do białych płytek białą ale wszyscy odradzają, że zżółknie, że będzie ciagle brudna a ja będę biegała ze szczoteczką do zębów i czyściła... później był pomysł szarej... a na końcu staneło na mapei nr 111 kolor srebrny.... a do podłogi bardzo ciemny szary...
dojechaly płytki na podlogę.. pół dnia dzwoniłam do sklepu a panowie powiedzieli, że nie rozpakuja auta i nie dostaniemy płytek w czwartek dopiero na następny dzień... a więc mężuś pojechał przypilnować, żeby jednak rozpakowali bo w piątek panowie mieli skonczyć łazienkę... później do mężusia dołączyli płytkarze bo chcieli sobie zabrać płytki do auta, żeby od rana w piatek skończyć naszą łazienkę... płytki zostały rozpakowane... i na ścianę przyjechały białe... a na podłogę... też białe zamiast szarych.... no i była mała wymiana zdań... pan płytkarz bardzo się zdenerwował powiedział, że w takim razie jak nie skończy łazienki bedzie do tyłu kasę i że jak On kiedyś pracował w hurtowni, to żeby zatrzymać klienta zamawiano towar na swój koszt kurierem i że On chce na piątek płytki.... a pan wzruszył ramionami (mina w stylu mam to gdzieś) i powiedział, że jest tylko pracownikiem i mu nie zależy.... szkoda mi się zrobiło plytkarzy i obleciałam markety, żeby zanaleźc płytki... no i były... 33 opakowania w Castoramie w Nysie... wróciąłm do domu ok 20:00 mówię do córci, że znalazłam płytki w Nysie... sklep zamykają 0 21:00 a my mamy 60 km... córka postanowiła jedziemy... całą drogę z zegarkiem w ręku... pięc minut przed zamkniecem sklepu po przebiegnięciu sporego parkingu ( córcia parkowała autko) wpadłam do sklepu i tlumaczę o co mi chodzi, że tyle jechałam a pan ze stoickim spokojem, że przed chwilą wszystkie sprzedał... mało nie dostałam zawału a pan spojrzał i w śmiech " żartowałem" ale ma facet poczucie humoru.... jeszcze pół godziny w sklepie bo coś było pomieszane w kodach ale dostaliśmy 4 paczki płytek YUPI!!!! wysłałam smska do płytkarza, że kafle rano będą czekały w domku i mogą działać... od razu oddzwonił jak, gdzie, skąd... wyszlo na to, że jestem szalona... ale dzieki temu jutro pokażę skonczoną łazienkę a ten dzień będziemy długo wspominać:)))... pozdrawiam zagladających i dobrej nocki....