Mężuś pojechał na kilka dni na szkolenie a ja sobie szaleję trochę w domku, a trochę w ogrodzie... pogoda super, aż dzisiaj zrobiłam fotki rano jak wychodziło słoneczko... cudny widoczek... na osiedlu bloków nie było takiego efektu... zawsze jakiś blok coś zasłonił:)
coś tam poukładałam w meblach... i nawet pstryknęłam jakąś fotkę mebli od przodu, bo ostatnio niewiele było widać.... nie zwracajcie uwagi na kurz... bo ja myję a on za 10 minut znowu jest :)
mężuś jeszcze zdążył powiesić mi zegar... wszyscy się ze mnie śmieją, że już dawno powinnam go wyrzucić bo tandetny... a dla mnie jest to pamiątka... to mój pierwszy prezent imieninowy, jaki dostałam jak poszlam do pracy, ludzie od których go dostałam już się wykruszyli a zegar działa... kolorystycznie też mi pasuje więc jeszcze trochę powisi:))))
a w ogrodzie wiosna.... z dnia na dzień coraz więcej pąków....
Michasia kasztan:)
a jeszcze jesienią był taki malutki....
i jeszcze kilka zdjeć jesiennych....
jesienią moje poziomki z murarskiej misy...
przesadziałm na grządkę...
a dzisiaj ładnie wyplewiłam.... i czekam aż puszczą listki... na razie jeszcze się nie obudziły po zimie... ale mam nadzieję, że będą z nich zbiory:)
i na dzisiaj tyle..... już nie nudzę... dobrej nocki... pa....