dach...
Co też się dzisiaj dzieje ... znowu pisałam i wpis niedokończony zniknął.... zaczynam od nowa.... najpierw historyjka.... zaraz po tym jak pan od ogrzewania tłumaczył dekarzom jak mają zamontować uchwyty do kolektorów słonecznych to na drugi dzień dzwoni do mnie i mówi, ze mam wczesniej wyjść z pracy bo On już po mnie jedzie i musi jechać na działkę... już się wystraszyłam, że coś się stało a Pan mówi, że całą noc nie spał i musi sprawdzić czy dekarze na pewno dobrze zamontowali uchwyty... pojechaliśmy i.... zobaczyłam coś cudownego... już jedna strona dachu była gotowa... ale byłam chyba w takim szoku, że jak zaczęliśmy odjeżdżać to dopiero uświadomiłam sobie, że nie zrobiłam zdjęcia... szybko wyciągnęłam telefon i zdążyłam jeszcze pstryknąć fotkę....
w ten dzień nie było w domku mężusia i oczywiście musiałam zdać relację telefoniczną jaki mamy cudny dach ... jak mężuś wrócił na drugi dzień to zaraz jechaliśmy na działeczkę na inspekcję i było już tyle ;)))))) tym razem miałam już przy sobie aparat :)))
i wykończona lukarna....
bardzo nam się nie podobało, że dekarze tną dachówki na dachu i w koło jest strasznie zakurzone...i trzeba czekać na deszcz żeby się dachówki umyły :)))
a tutaj daszek z boku :)
pozostał jeszcze garaż....
i jeszcze nasze uchwyty do kolektorów...
pozdrawiam i jutro dalsza część fotorelacji :))) dobrej nocki :)